środa, 10 września 2014

25 lat wolności


Lubię Polskę. Geograficznie mamy wszystko czego dusza zapragnie - morze, góry, jeziora, ale również bogate złoża surowców kopalnych, urodzajne gleby. Kulturowo - mimo, że w wielkich miastach globalizacja obserwowalna jest na każdym kroku, to śmiało można powiedzieć, że jesteśmy narodem pomysłowym i oryginalnym, posiadającym swoją głęboko zakorzenioną tożsamość. Demograficznie - jeden z ostatnich zakątków Europy, gdzie turasy czy czarni nie są tak znaczącym odsetkiem społeczeństwa. A propos ciapatych - pozwolę sobie wstawić krótki must see film, który każdy powinien obejrzeć w tej chwili (jeśli wcześniej się na niego nie natknął), aby docenić to o czym mówię (to o to "walczył" Breivik).
Kontynuując - naprawdę cieszę się, że urodziłem się w Polsce, że jestem Polakiem. Jako naród posiadamy co prawda, pewne wady. Część z nich jest stereotypami, część to w jakimś stopniu prawda. Sam czasem lubię się pośmiać z tzw. cebulactwa, nazwać kogoś polaczkiem, jednak ma to bardziej wydźwięk szyderczo - bekowy, aniżeli narzekający w stylu tych "młodych wykształconych z wielkich ośrodków" reprezentujących pozę "o muj boshe, polska taka nieeuropejska, patrz na tego janusha w skarpetach do sandalow mającego czelnosc isc modnym nowym swiatem xD". Do innych łat przyszywanych typowemu polaczkowi można przypisać jeszcze może chciwość, zazdrość, działanie w myśli zasady zastaw się a postaw się. Wszystko to jednak, nadaje Nam i Polsce niepowtarzalny koloryt i składa się na Nasz ogólny taki, a nie inny obraz.
Pozwoliłem sobie zacząć niniejszy wpis trochę offtopic - to co chciałem w tym krótkim wstępie zawrzeć, to fakt, że tezy postawione w dalszej części nie są typowo malkontenckim gadaniem czy szukaniem problemu i szansy do narzekania tam gdzie ich nie ma. Doceniam i lubię miejsce, w którym żyję. Polska to wspaniały kraj, którego jednak największym problemem od lat (wieków?) są rządzący nim ludzie.
Idę sobie pewnego czerwcowego dnia przez centrum Warszawy - wokół wszystko pozaklejane reklamami (jestem szczególnie na to wyczulony, chociażby dlatego, że zanieczyszczenie wizualne przekazami reklamowymi było moim tematem pracy dyplomowej), a wśród nich ta jedyna - królowa: banner na kilkadziesiąt metrów szerokości wiszący na dworcu centralnym od strony Alej Jerozolimskich. 25 lat wolności 25 years of freedom, they say. Nie dało się go przeoczyć, każdy wizytujący lub mieszkający w Warszawie musiał owy przekaz przyjąć. W mainstreamowych mediach święto na miarę pochodów pierwszomajowych minionej epoki. Do tego dochodzą jeszcze jakieś broszurki dla dzieci pokazujące jak nasze państwo diametralnie się odmieniło po zmianie ustroju objęciu rządów przez PO. Propaganda pełną gębą, na każdym kroku. Propaganda nachalna i ordynarna. Chuj tam, że bezrobocie wśród młodych dochodzi do 30% a każdy kto ma możliwość spierdala stąd jak szybko się da. Chuj ze stale pogłębiającym się rozwarstwieniem społecznym, gdzie 1/4 ludzi pracuje za minimum byle przeżyć napychając tym samym dawno przepełnione już kieszenie tego 1% najbogatszych (współczynnik Giniego 0,35 - drugi największy w UE). Chuj z od lat niewydolną służbą zdrowia i dziurawymi drogami. Wreszcie chuj z aferą taśmową i tym, że człowiek rządzący Polską mówi o państwie, którym rządzi, że istnieje tylko teoretycznie. Chuj z tym wszystkim, a teraz powtarzajcie za mną: jestem wolny, żyję w wolnym kraju. Bo praca za 1500zł miesięcznie w biedronce w ogóle nie jest rodzajem niewolnictwa. A Unia Europejska to darmowe granty, projekty i dotacje dzięki którym nie rozwinęlibyśmy się tak wspaniale. Popatrz jaka Polska jest ważna - Polak został nawet prezydentem całej Europy!! 
Żeby nie było - nie mówię, że nie jestem wolny, że dokuczają mi represje władzy, a na co drugim kroku jestem legitymowany przez służby. Nie o takiej wolności mówię. Daleki jestem także od negowania tego, że przez ostatnie 25 lat coś się zmieniło. Bo zmieniło się tak naprawdę wszystko. Ale śmiałość z jaką przychodzi obecnym rządzącym przypisanie sobie tych zmian jest beszczelna. Dlatego mamy im zaufać i być im za te wspaniałe rządy wdzięczni. To tak jakby gratulować kierowcy autobusu dojechania do celu, albo klaskać pilotowi po udanym lądowaniu (niestety Polakom się zdarza). Zastanowić by się trzeba w jak większym stopniu rozwinęlibyśmy się mając za sterami profesjonalistów w swoich dziedzinach zamiast Tuska, czy innego lewaka z SLD, którzy nakradli się na każdym możliwym kroku. O ile lepsza byłaby wspomniana Warszawa, gdyby rządzącym był ktoś posiadający faktyczną wiedzę i umiejętności w zarządzaniu tak wielkim i odpowiedzialnym projektem jak miasto. Na te pytania nie ma szybkiej i dokłądnej odpowiedzi. Trudno byłoby to również obliczyć. Jednak śmiem twierdzić, że potencjał stolicy jest stale marnowany, między innymi dlatego, że rządzącym nie jest specjalista z zakresu chociażby urbanistyki tylko osoba polityczna, co znaczy, iż przyświecają jej inne priorytety.
Dopuszczam możliwość, że mimo wszystko ktoś może uznać ten wpis za taki, w którym szuka się problemu tam gdzie go nie ma. Że nie przyszło mi żyć w czasach PRL i nie doceniam tego, gdzie jesteśmy. Jednak rozsądne, krytyczne i świadome spojrzenie nakazuje mi taką, a nie inną logikę. Jest spoko, ale w wielu aspektach jest patologicznie nie-spoko. Przecież ta rozmowa Sienkiewicza z Belką to nie pierdu pierdu najebanego wujasa na weselu tylko dialog między czołowymi osobami w kraju. Zastanów się nad tym. Nie daj sobie wpoić TVN-owskiej skali oceny tego co ważne, a co nie (afera passé w chuj - 25 years of freedom, bitch!), czytaj między wierszami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz