wtorek, 8 września 2015

Praktyczny poradnik odnośnie imigrantów ze Wschodu

Z czasem przychodzi ten moment, kiedy kłuje mnie w człowieku tak mocno, że potrzeba ekspresji staje się nie do zniesienia, konieczne jest przelanie myśli - jakiś sposób na osiągnięcie wewnętrznego katharsis i czystego sumienia. Po okresie wakacyjnym, w którym z jednej strony - nie było jakichś ważniejszych tematów do refleksji, a z drugiej - nie było ku temu tak naprawdę czasu i okazji - nadszedł gorący wrzesień. Mimo, że za oknem coraz ciemniej i zimniej, to wydarzenia, których jesteśmy ostatnio świadkami z pewnością można nazwać gorącymi. Ważą się bowiem losy Europy jaką znamy.

Pierwsze informacje i szacunki mówiły o maksymalnie kilku tysiącach. Podawana dziś kwota to już ponad 10 tys. Niektórzy jednak, biorąc pod uwagę okres nieco bardziej rozciągnięty w czasie, mówią o kilkudziesięciu tysiącach. I to tylko w samej Polsce. Łącznie, w najbliższym czasie do Europy ma dotrzeć nawet 800 000 imigrantów z Syrii, Afganistanu, bliskiego wschodu ogółem. Celowo używam słowa "imigrant". Drugiej stronie koniecznie zależy, aby zmiękczyć to do słowa "uchodźca" - czyli ten, który uchodzi, ucieka z własnego kraju ogarniętego wojną. Jest biedny, pokrzywdzony, bezbronny, należy mu się współczucie, jest uchodźcą!

To prawda, że tym ludziom trzeba współczuć, że są w beznadziejnej życiowej sytuacji, nie można tego ignorować. Ale nie można jednocześnie pozwolić, aby ta narracja zaburzyła nasz osąd, racjonalne podejście do sprawy. Dlatego nazywam ich imigrantami. Bo tak naprawdę prawie każdy imigrant, to człowiek z problemami. Większymi lub mniejszymi, jednak na tyle poważnymi, że zmuszony był opuścić swoją ojczyznę. 

Niniejszy tekst kieruję przede wszystkim do Was, drodzy Zbawiciele. Napływający do Europy imigranci pokazali jak wiele jest w naszym społeczeństwie ludzi, którym los potrzebujących jest na tyle nieobojętny, że wszem i wobec deklarują potrzebę integracji i pomocy napływającym muzułmanom. Tych przeciwko nazywają ksenofobami, islamofobami, skrajną prawicą. Sami uważają, że Polska ma obowiązek pomóc tym ludziom, a jakiekolwiek formy sprzeciwu to nieludzkie i rasistowskie zachowanie. 

Jest w Waszym zachowaniu strona medalu, która zasługuje na pochwałę. Wasza ochocza chęć pomocy i zbawienia świata, Wasza empatia i współczucie to piękne cechy, których nie można lekceważyć. Szkoda tylko, że rzeczywistość i życie są brutalne i - jeśli tego jeszcze nie wiecie - let me enlighten you: nie zbawicie tego świata. Wasze stanowisko jest niestety często wynikiem czystej manipulacji. Da fuck is he talking 'bout - pomyślicie. Cóż, najlepsza manipulacja ma miejsce wtedy, kiedy ofiara nie ma o tym zielonego pojęcia. 
Przecież wojna w Syrii trwa nieprzerwanie od jakichś 4 lat. Gdzie byliście cały ten czas, drodzy Zbawiciele? Co zrobiliście przez cały ten czas żeby pomóc tym, albo innym potrzebującym? Dlaczego tak bardzo bronicie tych dzikusów, kiedy każdego dnia w Waszym najbliższym otoczeniu ma miejsce tyle cierpienia. Z jednej strony jesteście znieczuleni na problemy zwykłych ludzi wokół was, z drugiej jednak czujecie nieodpartą potrzebę integracji i pomocy z tymi imigrantami. Jak wielką hipokryzją jest takie zachowanie? Jakiej wyszukanej manipulacji jest skutkiem? Dlaczego wasze akcje ograniczają się do typowego #niechktoś.



"Dzikusów? Uważasz te osoby za podludzi? Oni tylko wyjechali za chlebem, co powiesz o cebulakach mieszkających w Anglii??". Tak dzikusów. Biorąc pod uwagę cywilizację i kulturę Europejską - napływający imigranci są dzicy, nieswoi, inni. Nie są podludźmi, nie są od nas gorsi, ale są inni i gdziekolwiek się znajdą narzucają swoją inność. I nie jest to wcale generalizowanie, ich kultura, sposób życia po prostu takie są. Tym różnią się chociażby od europejskich migrantów. Sam zresztą staram się unikać uogólnień - "nie lubię generalizować - nie każda blondynka to tępa sucz, nie każdy urzędnik to bezużyteczny leśny dziadek i nie każdy muzułmanin to ciapaus liczący na socjal. Jednak demografia i statystyka są nieubłagane - jeśli fala uchodźców do Europy się utrzyma, jeśli będzie na to powszechne przyzwolenie to już za 15 lat Europa za to beknie." To o to w tym wszystkim chodzi, o to walczymy. Na każde francuskie czy niemieckie dziecko rodzi się 3, 4, 5 muzułmańskich. Zachodnia Europa jest już praktycznie stracona, a państwa takie jak Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, to ostatnie jednorodne narodowo kraje. Należy być gościnnym i przyjaznym, ale nie można dopuścić do sytuacji żeby gość mówił gospodarzowi co ma robić. Są miejsca jak chociażby Marsylia, gdzie już co trzeci mieszkaniec jest muzułmaninem. 


Montaż przypomina filmy z serii o teoriach spiskowych, jednak są to zwykłe, lekko zwizualizowane dane demograficzne.

W swojej argumentacji celowo pomijam nagłaśniane sprawy gwałtów, czy wyrzucania jedzenia do kosza. Wierzę, że to jednostkowe przykłady i podobnie, jak obecna narracja w mediach głównego nurtu - jest swego rodzaju manipulacją.

Jednak co ważne - istoniotniejsza od szerszej, europejskiej perspektywy jest nasza lokalna, polska. Polski nie stać na zbawianie świata, dosyć się już wycierpieliśmy w historii za "nie swoją sprawę", mamy miliony własnych problemów zarówno zewnątrz - patrz napływający Ukraińcy, jak i wewnątrz - patrz polityka surowcowa i energetyczna, nieudolna służba zdrowia, neokolonializm ekonomiczny, 2,5 mln żyjących w ubóstwie. To im należy się pomoc i zrozumienie, to z nimi należy się integrować.

Taki jest świat - jedni się rodzą, inni umierają, niekończąca się spirala. Bo niby dlaczego Europa miałaby nie pomóc i nie osiedlić dzieci z Etiopii czy innej Angoli? W każdym miejscu na świecie ma miejsce ogrom cierpienia, zawsze potrzebujących będzie więcej od tych, którzy pomoc mogą otrzymać. Odmówienie przyjęcia Syryjczyków to nie przejaw rasizmu. To racjonalizm i bolesna kalkulacja. Media będą zarzucać nam nieludzkie podejście i brak współczucia, bo jest to w interesie Niemiec. Jeden z najszybciej starzejących się krajów w Europie, oni potrzebują ludzi z zewnątrz, aby utrzymać swoją dominację i ewentualną gotowość bojową. Jest to obosieczne ostrze i czas pokaże czy okaże się zgubne. Jednak na daną chwilę nie możemy sobie pozwolić aby w ramach europejskiej solidarności KAZANO nam przyjąć kogokolwiek. Solidarność/integracja oraz przymus to określenia wzajemnie się wykluczające.

Zatem drodzy zbawiciele z Placu Zbawiciela - jeżeli naprawdę odczuwacie potrzebę pomocy, trapi was los innych - nie szukajcie ich w Erytrei czy na Półwyspie Arabskim. Jest ich ogrom w Małopolsce, Nizinie Mazowieckiej oraz Pojezierzu Mazurskim. Przejdźcie się do domu dziecka, kupcie maluchom wyprawkę do szkoły. Weźcie przykład chociażby z tych zwierzęcych, rasistowskich, nacjonalistycznych kiboli.

piątek, 19 czerwca 2015

Zbigniew Stonoga - push or fold?

Nie będzie przesadą jeśli powiem, że gość zostaje MVP ostatnich tygodni. Jak sam mówi, walczy z systemem tułając się po sądach już 15 lat, jednak dopiero w momencie rozkwitu ery Facebooka stał się osobą prawdziwie publiczną. Facet w średnim wieku, przedsiębiorca. Wygląda szczerze na takiego, co by ci i wykałaczki, i pastę do butów sprzedał. Ma gadane, śmieszny wyraz twarzy, nieco zabawną sylwetkę grubaska i zero szacunku do obecnej władzy. Szczytem jego kariery politycznej było prezesowanie bodaj opolskiemu oddziałowi KNP. Na dobre zaistniał akcją polegającą na obklejeniu swojego (firmowego?) Ferrari Italia 458 tekstem "Złodzieje z Wiejskiej oddajcie Polskę" oraz Audi R8, na które nakleił słynne "Pierydole fiskusa i złodziei z Wiejskiej".


Pierwsze nasuwające się pytanie, to skąd do cholery chłop ma tyle kasy, że stać go na Ferrari. Tu powstaje zagwostka no. 1. W internecie (do 3 strony google, dalej jest już tylko piekło) próżno szukać jakichś dokładniejszych informacji na temat jego osoby. Wiadomo, że jest absolwentem technikum elektrycznego i nie ukończył prawa na UW. Jednak nawet na swoim blogu nie ma zakładki "Kim jest Stonoga?", jakichkolwiek pięciu zdań o autorze. Kontrargumentem rzuconym w 0,00001 s po przeczytaniu tego zdania jest, "ale Ty też nie masz przecież takiej zakładki". No tak, ale ja nie mam milionów odsłon i jestem niedzielnym blogerem-frajerczakiem z zamiłowania. Kontynuując - wszelkie odnośniki w google odsyłają nas do jego filmików, akt afery, komentarza w wyborczej, tvn24, innego shitu. Pewnie gdyby przelecieć wszystko wzdłuż i wszerz, to można by podać więcej informacji, jednak fakt faktem jego przeszłość i kontakty nie są powszechną informacją. W swoim filmie "Zbigniew Stonoga - Sejmowe Więzienie" mówi, że był inicjatorem jednej z bardziej udanych, jak na tamte czasy (rok 2002), restrukturyzacji dużej spółki. Inna teoria to rzekome kontakty z samoobroną, wyłudzenia od banków, firm ubezpieczeniowych. Trzeba pamiętać, że facet został niesłusznie skazany za pedofilię i posiedział we więźniu więc jakieś zadośćuczynienie musiał dostać. Już sama taka przygoda z organem państwowym jest powodem do znienawidzenia systemu, nieodwracalnie zabrano przecież człowiekowi wycinek jego życia. Jednak jak sam mówi, największą szkodą wyrządzoną mu przez państwo było zabicie jego matki. Kobiecina miała rzekomo bardzo stresowo zareagować na rewizję osobistą wskutek czego ucierpiało jej serce i po jakimś czasie zmarła.
To, w połączeniu z dobrym montażem potrafi mieć naprawdę emocjonalne oddziaływanie na człowieka. Sprawia, że od początku postrzegamy go jako ofiarę, tego słabszego, tego, któremu należy kibicować. Tak postawiona została sprawa w jego wspomnianym wcześniej filmie. Mimo to, całość wygląda naprawdę wiarygodnie i Stonoga ma to "coś", tą "swojskość", coś co sprawia, że wydaje się rzetelny.
Wszystko to nakazuje myśleć, że mamy do czynienia z prawdziwym bohaterem. Totalnie ekscentrycznym, ale bohaterem. Prawilniakiem z krwi i kości, który oficjalnie wypowiedział wojnę systemowi. Owszem, znaczną zasługą jego popularności jest specyficzny, ordynarny, bezpardonowy sposób w jaki wypowiada się w swoich filmikach. To, że bez zająknięcia potrafi nazwać Kuźniara kurwą. Wreszcie to, że potrafi pojechać w ten sposób:
"Niesioł !!!
konfidencie który sprzedałeś własną dziewczynę. Wsadź sobie w mordę trochę szczawiu i módl się żeby Cię historia w dupę nie wydymala, bo ci bedą mirabelki w całości wypadały- historyczny śmieciu."
To jest Zbychu at his best, jednak co warte zaznaczenia - jego działalność to coś znacznie więcej niż besztanie elit na Facebooku. Obnaża kolejne osobistości publikując prywatne materiały z aferą taśmową na czele. Tu pojawia się zagwostka no. 2. Skąd do chuja koleś wytrzasnął najbardziej pożądane akta najbardziej poufnej sprawy ostatniego roku? Jego kontakty sięgałyby aż tak głęboko? Serio - bo może spowodowane jest to moją niewiedzą - czy ktoś wie jak Stonoga wszedł w posiadanie owych akt?* Nie ukrywam, że teoria Żelaznej logiki jeszcze z grudnia, daje do myślenia. Ja wiem, że często doszukuję się dziury w całym, teorii spiskowych i prób manipulacji tam, gdzie ich nie ma. Jednak często zadawanie takich pytań i dociekanie prawdy okazuje się słuszne i ostatecznie obnaża obiegową opinię.
Kim zatem jest Zbigniew Stonoga? Kimże jest człowiek mający odwagę i czelność publicznie oczerniać zarówno polityków jak i najbogatszych biznesmenów z Kulczykiem na czele. Czy jest to sfrustrowany prawdziwek, który dzięki pieniądzom wszem i wobec głosi swe słowo, czy może podstawiony agent-aktor robiący niesamowity szum wokół swojej osoby, koń trojański wpuszczony między opozycjonistów i antysystemowców. Jeżeli tym drugim, to jest to najbardziej doskonała i najszerzej zakrojona akcja jaką udało im się zorganizować. Z drugiej strony skala tego wszystkiego, przeszłość Stonogi, jego realne spory z wymiarem sprawiedliwości i państwem w ogóle - każą twierdzić, że jest po naszej stronie, że trzeba mu zaufać. Cholera, przecież gość założył nawet swoją gazetę!
Mimo to, z jakiegoś powodu nigdy nie miałem polubionego jego profilu na Facebooku. Zarówno tego starego, sprzed afery, jak i tego obecnego. Może to i drobnostka, mało znaczący szczegół, ale cały czas z tyłu głowy towarzyszy mi głos, że gość nie jest idealnie czysty, że coś z nim jest nie tak. Niedawny wyciek akt poddał owe wątpliwości pod uważną weryfikację i już sam nie wiem. Chyba pozostaje mi poczekać na realne rezultaty jego działań - sprzedawczyków za kratami. Wtedy z pewnością powiem wewnętrzne głośne przepraszam Zbychu, jak dobrze, że są tacy ludzie jak Ty.
A Wy co myślicie o tej personie? Zgadzacie się i wchodzicie z nim za wszystko, czy raczej pasujecie?





*Ten moment kiedy łapiesz się, że jesteś z TVN-u, bo zaskakująco bardzo interesuje cię pochodzenie akt

sobota, 16 maja 2015

6 dni po


Przypomnijcie sobie lekcje historii w szkole. Czy u was także demokracja była tak gloryfikowana i uznawana za najlepszy wynalazek starożytnej Grecji, z którego dzięki postępowi cywilizacyjnemu możemy i powinniśmy czerpać i dziś? Czy ustrój demokratyczny był przedstawiany jako synonim rozwoju, równości, poszanowania głosu ludu? Wreszcie: czy demokracja, to coś z czego powinniśmy być dumni - dar, który otrzymaliśmy po ciemnych latach komunizmu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Przeto w końcu każdy z nas zdobył prawo do wyboru władzy, od tego momentu nie byliśmy skazani na człowieka podstawionego przez czerwonych ze wschodu. Jakiż to przywilej i zaszczyt - to My, Naród, wybierzemy swoich przedstawicieli, bo to przecież My wiemy co jest dla nas najlepsze.

I w tym przypadku, jakże bolesne okazuje się zderzenie teorii z rzeczywistością. 26 lat po nabyciu tego przywileju nasz wielki, dumny, samostanowiący Naród, za dwóch najlepszych kandydatów na najważniejszy urząd w państwie uznaje Bronisława Komorowskiego oraz Andrzeja Dudę. Pierwszy - człowiek o zerowym obyciu, nie potrafiący się zachować zarówno wśród zwykłych obywateli, jak i innych dyplomatów. Drugi - bezpłciowy typ, którego jedyną zaletą jest to, że nie jest tym pierwszym. Szczególnie uderzający jest fakt, że to ludzie bez idei. Obaj mają jakiś wyimaginowany, narzucony przez sztaby system wartości, który starają się reprezentować. Komorowski - stateczny, ułożony, doświadczony, otwarty, sprawiedliwy i co ważne - NIE JEST DUDĄ. Duda - młody, wierzacy... i to chyba tyle. Szczerze, to ja nawet nie wiem jaki ten gość jest, on sam chyba nawet tego nie wie. Na pewno NIE JEST KOMOROWSKIM - tym który podpisał się pod ustawami: podnoszącą wiek emerytalny, VAT, akcyzę na paliwo, mówiącym, że wybory samorządowe były przeprowadzone rzetelnie itd. Na pewno nie jest Bronisławem Komorowskim - zaznacza to na każdym możliwym kroku. Ale żeby powiedzieć o nich coś więcej? Zero przekonań, wartości, idei. Zero planu, wizji gdzie zmierzamy. Komorowski już nawet przestał obiecywać w spotach gruszki na wierzbie. Zamiast tego, jego sztab postawił na solidny kawał socjotechniki. Przekaz jaki programują to:
1) Zgoda i bezpieczeństwo. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Bezpieczeństwo takie ważne. Dzięki zgodzie będzie bardzo dobrze i bardzo zgodnie, będzie bezpiecznie. Więc wybierz bezpieczeństwo i żyj w zgodzie.
---
Kojarzycie piramidę potrzeb Maslowa? Zaraz za potrzebami fizjologicznymi, usytuowane są potrzeby bezpieczeństwa. To do nich odwołuje się ten przekaz. Głos na Bronka ma być gwarantem spełnienia jednej z Twoich podstawowych potrzeb.
---
2) Wszyscy głosują na Bronisława Komorowskiego, popatrz! I piekarz, i reżyser, i mechanik, i muzyk, i nawet ta zakochana para na ławce, oni także wybiorą Bronisława Komorowskiego. Więc jeśli oni wszyscy, znani i pospolici głosują na obecnego prezydenta, to chyba rzeczywiście nie ma w tym żadnej siary i nic złego. Skoro nawet Pan Wajda, taki znakomity i utytułowany Polak głosuje na Komorowskiego, to chyba coś w tym jest!
---
Kilkadziesiąt lat temu, na jednym z amerykańskich uniwersytetów odbył się ciekawy eksperyment, na pewno wiecie, o który chodzi. Do pokoju, w którym siedziało dziewięcioro ludzi, wchodziła dziesiąta osoba - obiekt eksperymentu. Każdemu z siedzących obok siebie, obecnych w sali zadano łatwe pytanie: ile to 9x3. Dziewiątka podstawionych aktorów jak jeden mąż, jeden po drugim odpowiadali, że to 31. Na koniec to samo pytanie zadano obiektowi eksperymentu. Okazało się, że w znacznie przeważającej liczbie przypadków, ta dziesiąta osoba ulegała presji i mimo, że doskonale wiedziała, że 9x3=27 odpowiadała 31. Eksperyment ten dowodzi o zbiorowej tożsamości ludzi, o niechęci do odmienności, o naturalnej potrzebie podążania za grupą. Zatem skoro zarówno ten reżyser, jak i mechanik, piekarz, scenarzystka i krytyk sztuki mówią, że głosują na Komorowskiego, to chyba nie pozostaje mi nic innego jak zrobić to samo, nie będę się wyłamywał. Dochodzi do tego również efekt, że "oni się pewnie znają", a "ja przecież nie mam tyle czasu żeby zajmować się polityką".
---
3) Uwaga na Dudę! Za nim stoi ten nienawistnik Kaczyński! Jeżeli zagłosujesz na Dudę, to do władzy dojdzie Kaczyński i będzie tak źle jak za IV RP! Kościół będzie ci kazał co masz robić, za in-vitro trafisz do więzienia, Rydzyk będzie jeszcze bogatszy, będzie wojna z Rosją, no i niekończące się awantury Macierewicza o Smoleńsk!! Obudź się, to się naprawdę może wydarzyć!!!
---
Żałosne straszenie PiS-em. Sprawdziło się 5 lat temu, czemu miało by nie sprawdzić się i teraz. Od jakichś dziesięciu lat skutecznie starają się podzielić Polaków. Na katoli i świeckich. Na wyznawców teorii spiskowej związanej ze Smoleńskiem i na tych racjonalnych, którzy wiedzą, że to nie mógł być zamach. Wreszcie na PiSiorów i młodych, wykształconych z wielkich ośrodków.
---
Duda oczywiście sam nie jest lepszy. Jego program to sprawa trzecio- albo i czwartorzędna. Na pierwszym miejscu jest dyskredytowanie Komorowskiego. Dopasował się do swojego kontrkandydata i również uskutecznia kampanię grania na emocjach. Dlatego spora część ludzi mówi, że to jak wybór między dżumą a cholerą. Dla mnie również - niezależnie, który z nich wygra - to nie będzie mój prezydent. To będzie urzędnik na samej górze, mający jakieś tam prawa i obowiązki. Mimo to, medyczną metaforę dżumy i cholery sprowadziłbym do raka i ospy. Komorowski, jak i całe PO to rak toczący Polskę. Władza w obecnym wymiarze, to władza z pewnością niereprezentująca interesu Polski. Komorowski i jego partia to zdrajcy stanu, którzy zabiją Polskę, o ile się ich w porę nie wytnie. Za to Duda to nieprzyjemna choroba zakaźna, która może mieć poważne powikłania, ale z czasem przejdzie - taką mam nadzieję i w to muszę wierzyć, jako że została tylko dwójka wymienionych kandydatów.

A co z pozostałymi kandydatami z pierwszej tury? Odpadło w niej kilka naprawdę unikalnych, ekstraordynarnych osobowości, które z uśmiechem i szacunkiem upatrywałbym na fotelu prezydenta. Kukiz - prawdziwek, za którym mogą podążyć masy. Jeszcze 2 tygodnie przed wyborami twierdziłem, że jego tak wysokie poparcie w sondażach oraz coraz częstsze pojawianie się w telewizji ma na celu odebranie głosów głównemu antysystemowemu kandydatowi - Januszowi Korwin-Mikke. Uważałem, że to ten moment, w którym ci na górze naprawdę zaczynają się go obawiać i dlatego, aby uniknąć dwu-cyfrówki Korwina promują Kukiza żeby się to wszystko rozłożyło i oboje dostali po te ~10%. Okazało się, że jego poparcie było realne, że wkurwienie społeczne regularnie wzrasta i, że Kukiz jest dla wielu bardziej racjonalną opcją niż Korwin. Myślę, że JKM został zabity przez media. "Nie odzobaczysz tego, co zostało zobaczone." W świecie, w którym większość czerpie swoją wiedzę polityczną z telewizji, osoba taka jak JKM nie ma szansy bytu. To szaleniec, szowinista, faszysta i w ogóle wszystko, co najgorsze. W zbiorowej świadomości został zapisany jako wariat, a nie człowiek z ideą, ekscentryczny patriota. Smutne, ale prawdziwe. Kolejnym po Kukizie pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie osoba Grzegorza Brauna. What a man he is. Oczytany, świadomy, racjonalny i pragmatyczny do bólu. Trochę skrzywiony na punkcie żydów, ale przecież część tego, o czym mówi dzieje się na naszych oczach - chociażby sprawa odszkodowań dla ofiar holocaustu. Do powyższej trójki dopisałbym Mariana Kowalskiego. Twarda, ciężka osobowość, może trochę warchoł, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mając takiego prezydenta nie bałbym się o reprezentowanie interesu Polski na arenie międzynarodowej, jak i interesu Polaków w Polsce. 
Koniec końców, mimo że ostateczny wynik trochę rozczarowuje, to poparcie dla Kukiza daje nadzieję. Ludzie mają was najzwyczajniej w świecie dość, wy szuje. Nienawidzą was. Chcą zmiany, bo widzą, że Polska w obecnym kształcie zmierza do nikąd.



niedziela, 22 marca 2015

Why so serious vol. 2

Jakieś 6 miesięcy temu powstał pierwszy wpis Medalu - obie strony, po krótce wyjaśniający powody i motywy powstania niniejszego bloga. Od tego czasu blog zanotował około półtora tysiąca odwiedzin. Z jednej strony to niewiele - byle jaki filmik z kotem ma 10x tyle wyświetleń, jednak z drugiej - tysiąc to nie jest mała liczba, szczególnie że i tak nawet przez moment nie myślałem o biciu jakichś rekordów. Piszę, ponieważ najprościej mówiąc - sprawia mi to przyjemność. Raz na jakiś czas odczuwam to natchnienie i specyficzną potrzebę naskrobania tego i owego. Potrzeba ta jest często spowodowana tłumieniem oburzenia wynikającego z obserwowania rzeczywistości (głównie mowa o tej "około-politycznej"). Ból istnienia to być może za duże określenie, ale z jakiegoś powodu posiadam tę wrażliwość, która nie pozwala mi milczeć i godzić się na to co dzieje się w okół nas i to wtedy zdarza mi się wymówić na głos słynne "No po prostu kurwa no nie!". Jak mawiał klasyk: "Aby wygrało zło wystarczy bezczynność ludzi dobrych". Dlatego naiwnie (albo i nie) staram się raz na jakiś czas otworzyć ludziom oczy lub przynajmniej zachęcić do refleksji i uchylenia chociaż jednej powieki. To, że ślepych jest sporo wiem od dawna, jednak z dnia na dzień uświadamiam sobie jak ogromna jest to grupa. Możecie spytać co daje mi prawo oceny, kto jest ślepy, a kto nie, przecież każdy ma własną wolę i wara mi od tego. No cóż - modelki z instagrama też miały własną wolę i zgodnie z nią dały nasrać sobie do gęby arabom za pieniądze. Przez ten czyn śmiem nazwać je ślepymi - straciły swoją godność dla kilku sukienek, kolczyków czy cholera wie czego. Głosujący na Komorowskiego, czyli rzekomo połowa wszystkich wyborców reprezentują trochę inny rodzaj ślepoty. Nie widzą, nie chcą widzieć lub najczęściej widzą jedynie obraz zakłamany przez ministerstwo propagandy i łykają tę medialną papkę, dokładnie jak te dziewczyny, nie dostając jednak za to ani grosza. Jakże prawdziwa staje się wtedy teza jakoby demokracja była poronionym pomysłem w imię rozumowania, że "totalną głupotą jest ustrój, w którym dwóch meneli spod budki z piwem ma więcej do powiedzenia niż profesor uniwersytetu". Bolesne tego potwierdzenie poniżej.


Zastanawia mnie od też od jakiegoś czasu kwestia czytelników Medalu - obie strony. To, że jest wśród nich spora grupa "świadomych", zgadzających się ze mną wiem od dawna, jednak jeśli miałbym "życzyć" sobie jakiejś grupy docelowej byliby to oczywiście ci ślepi. Takie biblijne "jeden nawrócony wart jest tysiąca wierzących". Między innymi dlatego stworzyłem stronę bloga na facebooku, niech i tam szerzy się dobra nowina. Mam nadzieję, że dzięki temu te kilka osób otworzy oczy, chociaż nie liczę na wiele - gro wyborców Komorowskiego najzwyczajniej w świecie nie posiada facebooka. Posiadają go za to Wasi znajomi, którzy być może nie są wcale omamieni, ale najzwyczajniej w świecie nie interesują ich sprawy bieżące, polityka. Bad for them, ale jednocześnie bad for us oraz good for the evil.

Bo o co tak naprawdę walczymy, skąd to bóldupienie?
W moim przekonaniu nie można być w tych kwestiach totalnym ignorantem. Tak się składa, że w 2015 roku to MY tworzymy historię i to o nas będą uczyć się następne pokolenia. To od NAS zależy czy my, a następnie oni będą mieli okazję żyć w normalnym państwie. Niekoniecznie "bogatym". Celem nie może być mityczna "zielona wyspa" z "dodatnim PKB". Nie od tego zależy szczęście i powodzenie. Normalne państwo to takie, w którym jest sprawiedliwa i prosta umowa społeczeństwo-państwo. Społeczeństwo troszkę od siebie daje, państwo zapewnia również podstawowe potrzeby, nie wpierdalając się w nie swoje sprawy. Normalne państwo to takie, w którym obywatel robi to, na co ma ochotę, tak długo, jak nie sprawia to przynajmniej minimalnego dyskomfortu drugiej jednostce. Normalne państwo jest niepodległe i zupełnie suwerenne, a jego władze mają ponad wszystko interes państwa i narodu. W normalnym państwie nie zabrania się gry w ruletkę, pokera czy lotto i nie nakłada się na to kilkudziesięcio procentowego podatku. Nie zabrania się jedzenia czy picia czegokolwiek, nie odbiera się wolności za gram suszu.

Mimo, że Medalu - obie strony są w założeniu obiektywnym, wyważonym i uciekającym od skrajności miejscem, to jednak prawdą jest, że niezależnie jak bardzo byśmy chcieli wyważyć wagę, koniec końców i tak jedna szala będzie przewyższać drugą, chociażby o te dziesiętne części mikrometra. Podobnie jest i ze mną. Nie jestem w 100% bezstronny. Co więcej, niektóre postulaty "normalności" pokrywają się z tym co głosi człowiek cytowany w tym wpisie kilkukrotnie. Chodzi oczywiście o Janusza Korwina-Mikke. Siłą, ale jednocześnie bolączką tego człowieka jest jego elektorat. Po części media, a po części oni sami wytworzyli sobie image młodych, niepoważnych, podążających ślepo za podstarzałym wariaciną Januszem, który "zmasakrował lewaka". Przeinacza się jego słowa na każdym kroku, ośmieszając go w imię jednej z podstawowych zasad so called "iżynierii społecznej" mówiącej, że jeżeli nie możesz czemuś zaprzeczyć, obróć to w żart, wyśmiej to. - Zamach w Smoleńsku? - Hahaha, dobre sobie, nie mów, że w to wierzysz jak mohery z PiSu. Często pokazuje się go jedynie jako jakiś "wybryk", maskotkę polityczną, człowieka niepoważnego, a to jeden z nielicznych logicznych ludzi polskiej polityki. Jeszcze krótka dygresja apropos inżynierii społecznej, czyli najzwyczajniejszej w świecie propagandy: zauważyliście to nagromadzenie w ostatnich dniach newsów o "ruchach" różnych wojsk przy granicy rosyjskiej, o poborze,  o nieobecnym Putinie? Ludzie mają się obawiać, czuć realne zagrożenie. Bezpieczeństwo to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, zaraz po fizjologicznych. A kto zapewni wam bezpieczeństwo jak nie Bronek? Powtarza wtem jak mantre "zgoda i bezpieczeństwo, zgoda i bezpieczeństwo, budujmy zgodę, najważniejsze jest bezpieczeństwo". A lud to kupuje.

Wracając do JKM - ma on oczywiście swoją drugą medalu stronę. Nie można zgadzać się z kimś w 100%. Jeżeli ktoś popiera kogoś we WSZYSTKIM to albo w grę wchodzi łapówka, albo inny prywatny motyw. Ja również mam pewne zastrzeżenia, począwszy od tego czy aby na pewno jesteśmy gotowi i wystarczająco dojrzali na zezwolenie na posiadanie broni, a kończąc na jakichś durnych pomysłach o rozebraniu torów, sprzedaniu ich i wybudowaniu za to autostrad. Nie boję się natomiast rzekomo irracjonalnej idei obniżenia podatków itd. Według mnie to jest dokładnie tak proste jak mówi ten jurny staruszek. Ludzie są jednak stworzeniami skłonnymi do przyzwyczajeń, schematów, unikania niepotrzebnych zmian. Dlatego przez tyle lat Janusz Korwin-Mikke nie potrafi przebić się do głównego nurtu. Pomijając to, że rządzący układ się go najzwyczajniej w świecie boi. Bo jest to również gość, który śmiem twierdzić, robi jak mówi, nie rzuca słów na wiatr i powsadzałby wszystkich tych przeniewierców do więzień. Zapytacie dlaczego akurat to, co on mówi miałoby okazać się prawdą, a nie zwykłą wyborczą obietnicą? Cóż, podpowiada mi tak moje przeczucie, jednak co bardziej istotne - chcę i muszę w to wierzyć, to jest jedna z ostatnich szans na powrót do normalności. Perspektywa kolejnych 5 lat rządów Komora i PO przyprawia mnie dosłownie o nudności.

Jeszcze miesiąc temu było totalne zwątpienie, ale od jakiegoś czasu zaczyna przeplatać się ono z nadzieją na stopniowe wybudzanie się coraz większej liczby osób. Być może nic z tego nie będzie i rzeczywiście skończy się rewolucją. Jednak póki piłka w grze wszystko jest możliwe. Czas zmian nadchodzi, czuć to w powietrzu tak samo, jak nadchodzącą wiosnę. Bo "nie można przecież w kółko robić tego samego i oczekiwać innych rezultatów" tak samo jak nie można głosować na tę samą partię i oczekiwać zmiany. Przecież większość tych patałachów w sejmie siedzi od 20 lat! Nadszedł czas.


wtorek, 10 lutego 2015

Zwątpienie

Początkowo głośno śmiechłem niemal opluwając monitor swojego laptopa, jednak po chwili śmiech zaczął zamierać, a uśmiech zamienił się w strach. Dotarło bowiem do mnie w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znajdujemy. Jak dużo musi się stać i ile czasu musi jeszcze upłynąć, aby w naszym kraju zaszły realne zmiany. Być może strach to niewłaściwe określenie. Było to raczej uczucie totalnej bezsilności i momentalnej utraty nadziei. Żyjemy bowiem w kraju, w którym społeczeństwo za najlepszego prezentera informacyjnego uznaje Jarosława Kuźniara, a szczytem telewizyjnej rozrywki jest program Rolnik Szuka Żony. Ktoś powie, przecież to tylko jakieś durne telekamery, who gives a fuck. Jednak jak spojrzymy na wybory prezydenckie lub parlamentarne to wynik jest identyczny. Komorowski bowiem jest w takim samym stopniu dobrym prezydentem, co Kuźniar dziennikarzem, a PO reprezentuje interes naszego kraju tak, jak rolnik szuka żony reprezentuje cechy dobrego programu rozrywkowego. Cholera wie czy faktycznie tak głosowano, jednak wynik jest jaki jest. Aż samo nasunęło się kolejne porównanie telekamer do naszych procedur wyborczych, w tym przypadku wyborów samorządowych, w których również cholera wie kto i jak głosował.
To, do czego zmierzam i to, co zabolało mnie w tamtej chwili najbardziej, to fakt jak bardzo zepsute jest nasze społeczeństwo i jak wielka zmiana musi nastąpić. Dotarła do mnie ta przerażająca myśl, że co drugi mieszkaniec naszego kraju uważa Bronisława Komorowskiego za najlepszego kandydata na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Co drugi człowiek spotkany na ulicy jest niczego nieświadomym zombiakiem, któremu dano starego passata z Niemiec, smartfona i pęto kiełbasy, tak aby się nażarł i nie mógł nic powiedzieć z pełną gębą. Boli mnie to tym bardziej, że tak jak pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów - szczerze kocham Polskę.
Będzie rewolucja. Zaprawdę powiadam wam: będzie rewolucja. Jeśli nie w tym roku to w następnym. Jeśli nie za rok, to za pięć. Oficjalnie zwątpiłem w pokojową szansę odsunięcia tych skurwysynów od koryta. Nie ma co wierzyć w Korwinów czy innych Stonogów. Póki nie wyjdziemy na ulice nic się tu nie zmieni i im wcześniej zdamy sobie o tym sprawę tym lepiej dla naszego interesu, jak i interesu Polski. 

sobota, 17 stycznia 2015

Luźne myśli

Początek roku. Dzieje się. Trochę upłynęło od mojego ostatniego wpisu, sporo się wydarzyło, niewiele się zmieniło. Kilka idealnych wątków, coby ich medalu - obie strony przedstawić.
Jednym z świeższych newsow wartych odnotowania to totalnie pojebane kursy walut. W pewnym momencie CHF za 5zł, no bad. Tak samo może być z dolarem, o ile obecny poziom to ciągle nie koniec (wzorst ok. 20%  w rok) i być może nadal nie głupią opcją jest zakupienie teraz jakichś zielonych, tam mogą być jeszcze jaja jak z tym frankiem. Dla wielu Polaków to hiobowe wręcz wieści. Z jednej strony im współczuję, ale z drugiej chyba można mimo wszystko powiedzieć, że po części są sami sobie winni.
---

Są jednak inne, ważniejsze dla ogółu, nie tylko ułamka społeczeństwa powody do wkurwienia. Chociaż w moim przypadku nie wiem czy nadal mowa o jakimś natłoku negatywnych emocji zwanych wkurwieniem, Obserwacja naszej politycznej rzeczywistości, śledzenie tego jak robionym jest się w chuja staje się normalnością, po jakimś czasie jest się tym wszystkim znieczulony, bo na cholerę nerwy tracić skoro i tak nie ma szans na zmiany. Aaaale... Aż TAK daleko ta znieczulica na szczęście jeszcze nie zaszła, w innym wypadku nie pisałbym pewnie w tym momencie tego posta.
Wkurwienie przerodziło się jedynie w krótką irytację, niesmak i obrzydzenie sposobem przedstawienia danego tematu w reżimowych mediach. Tak jak chociażby świeża kwestia zamykania kopalń i górnictwa w ogóle. Górnik od początku pokazywany jest jako ten zły, co ciągle protestuje a zarabia przecież 2x wiecej niż normalny obywatel. A niech se kurwa i 5x wiecej zarabia i dzięki temu wydaje jak najwięcej. I nie chodzi już nawet o trud pracy w kopalni, ryzyko utraty zdrowia itd. Te ~5 tys. to nic innego jak sprawiedliwa płaca za sprawiedliwą pracę. I dobrze, że są ludzie zarabiający wystarczająco na wiedzenie godnego życia, ktoś musi napędzać tę gospodarkę, gaddemyt! Szkoda tylko, że rzeczywistość jest zupełnie inna, a zamiast 5 tys. niejednokrotnie jest niecałe 2 tys. Poniżej krótki filmik, o tym jak sytuacja wygląda wewnątrz. Filmik, którego oczywiście nie będzie można zobaczyć nigdzie indziej niż w internecie.

Polecam w ogóle odwiedzenie profilu "Tyle zarabia Górnik Koniec kłamstw" na facebooku. Przykro patrzy się na niektóre zdjęcia w galerii. Nie należy jednak bronić górników jedynie dlatego, że rząd jawnie robi ich w bambuko. Otóż każda zamknięta kopalnia, to kilka tysięcy straconych miejsc pracy dla ludzi, których (w większości) jedyną profesją jest bycie górnikiem właśnie. Powstaje w ten sposób kilka tysięcy bezrobotnych zupełnie nie potrafiących odnaleźć się na rynku pracy i w rzeczywistości przed jaką są postawieni. Tworzy się środowisko o idealnych predyspozycjach do szerzenia się patologii. Jeżeli Sosnowiec czy Bytom (no offense, nigdy tam nie byłem!) są stereotypowo uznawane za miasta gdzie psy dupami szczekają, to wyobraźcie sobie, że zamykają kopalnię w miasteczku, w którym są dwa zakłady pracy - kopalnia i jakaś firma energetyczna powiązana z kopalnią. Takie miasto umiera. 
Zupełnie inne podejście do tematu proponuje Dr Jacek Sokołowski, politolog UJ. Twierdzi, że temat kopalń to temat specjalnie wykopany (hehs) na potrzeby wizerunkowe Kopacz. I, że ucinając dotacje pokazuje twardą rękę wolnorynkowca, niczym Maggie T. O ile nie dziwi mnie zupełnie podejrzenie o stosowanie takich metod, o tyle nie sądzę, żeby ludzie aż tak dali sobie wbić ten przekaz i żeby te decyzje poskutkowały zwiększeniem elektoratu PO. Ale tak jak mówię - wszystko jest możliwe. Z podobnych chwytów korzystała chociażby HGW w Warszawie, kiedy to ogłoszono wszem i wobec, że nocne metro znika. Ludzie się oburzyli, zaczęli protestować, akcje na facebooku itd. No i wtedy Pani Hanna pokazała jak zależy jej na głosie ludu, jak bardzo ceni sobie uwagi mieszkańców i jednak litościwie została przy nocnych kursach weekendowych i północnych tygodniowych. Ktoś może powiedzieć, że naprawdę chciała je zlikwidować, bo brakowało kasy itd. Ten ktoś byłby dosyć naiwny, bo co jak co, ale nie jest chyba idiotką żeby oszczędzać na usłudze tak powszechnej i niezbędnej jak nocny transport, poza tym ten rzekomo oszczędzony hajs to w ogóle jakieś grosze były.
Wracając jednak do górnictwa. Oczywiście nie można ignorować kwestii nierentowności konkretnych kopalń. Często jednak powodem tego są po prostu błędy w zarządzaniu i chciwość prezesostwa. Trudno również ocenić wpływ mafii węglowej, być może to właśnie tam jest pies pogrzebany. Inną sprawą jest ogólnie rozumiana strategia surowcowa obecnego rządu. Węgiel kamienny - surowiec, którego posiadamy najwięcej ze wszystkich państw UE. A mimo to importujemy go z Rosji, bo taniej. Mój błąd, że nie znam tu konkretnych liczb, ale nikt nie pomyślał, że hajs co dajemy ruskim można by przeznaczyć na prawdziwą rewitalizację polskiego górnictwa? I grzanie się WŁASNYM cieplutkim węgielkiem?? Nawet jeśli w krótkofalowej perspektywie trochę droższym? Bo gdyby się zastanowić, to jest już bardzo niewiele marek, produktów, o których możemy powiedzieć, że są NASZE WŁASNE, polskie. Motoryzacja? - jesteśmy monterami, tanią siłą roboczą firm zachodnich. Markety? - to zdziwienie, kiedy żaden z dyskontów, w którym robisz zakupy nie jest polski oraz to podwójne zdziwienie, kiedy dowiadujesz się, że te niemieckie, angielskie, portugalskie firmy jak Tesco, Lidl, Biedronka dostają kilkuletnie ulgi podatkowe dzięki czemu żyją sobie jak pączki w maśle. Elektronika? - Nigga pliz. I tak dalej. Oczywiście jest kilka perełek jak PESA czy Fakro - firm o zasięgu międzynarodowym, ale to tak jak z Małyszem, Kubicą lub Kowalczyk - kilka wybitnych, ale jednostkowych przykładów, potwierdzających regułę.
A propos PESY to przypomniało mi się, że nie pisałem jeszcze o Pendolino, niedobry ja. A przecież takiego kroku milowego nie robi się codziennie. Że wczoraj to jeszcze normalnym intercity, a dzisiaj to już supernowoczesnym superszybkim Pendololino. Dzięki temu wreszcie dogoniliśmy Europę. Tam też przecież jeżdżą takie superszybkie pociągi. I u nas teraz też. Można? Można.
---

Inną zagrzewającą nasze polskie piekiełko sprawą w ostatnich dniach był 23 finał WOŚP. Nie wiem już, których było więcej. Tych, że Owsiak złodziej, czy tych drugich. Jakby nie było to sprawa ogólnie mówiąc delikatna. Bo o ile różne nieracjonalne i propagandowe akcje i decyzje tego rządu (jak chociażby Pendolino) powinny zawsze poddawane być głośnej krytyce, to o tyle krytykowanie akcji charytatywnej w pewnym stopniu nie przystoi. Nie chcesz pomagać - nie płać, nikt Ci nie karze. Ale jednocześnie powstrzymaj się od hejtu, bo nóż widelec ten sprzęt pomoże chociaż jednej osobie. Z drugiej (medalu) strony, jakby przyjrzeć się kontom bankowym Owsiaka, jakby przyjrzeć się finansowaniu koncertów przez samorządy to niejednemu może gul skoczyć. Jednak ostatecznym faktem działającym na wyobraźnię, pokazującym jak niepotrzebny i mało istotny jest ten spór, są dwie liczby. 36 000 000 oraz 65 000 000 000. Ta pierwsza, to przybliżona kwota jaką udało się zebrać WOŚP w tym roku. Ta druga - przybliżony, roczny budżet NFZ. Nuff said.
---

Nowy rok przyniósł jeszcze jedną sensację. Okazało się, że w Europie zachodniej jest sporo Muzułmanów. I, że mogą być wśród nich terroryści. Gratki za spostrzegawczość, Europo. Szkoda, że i tak jesteś już stracona. Nie powinno nikomu być do śmiechu, jednak moment kiedy wszyscy razem, tak wspólnie byli Charlie, wywołał u mnie nieskrępowany rechot. Akcja na poziomie łańcuszka z gadu-gadu.
---

Szkoda mi tego KNP. Dawali jakąś tam szansę na zmiany, na poukładanie pewnych rzeczy, a okazało się, że nawet u siebie bałaganu nie potrafią ogarnąć i że tam również są ludzie działający z czysto materialnych pobudek. No cóż, zobaczymy co los przyniesie.
---

Jeszcze a propos polskich sportowych produktów eksportowych - zaczęły się właśnie MŚ w Piłce Ręcznej. O ile z kopaczami to różnie bywało i zazwyczaj nie dawali powodów do radości, to w szczypiorniaka zawsze grali łebscy goście, których oglądało się z przyjemnością. A tu klops, zwrot o 180 stopni. W nożną ogrywamy Niemców 2:0, a w ręczną przegrywamy 26:29. Może być ciekawie, szczególnie, że ogórkowa Argentyna zremisowała z Danią.
---

Kończąc już ten przydługi wpis, jako że jest to pierwszy post w tym roku, pozwolę sobie życzyć Wam zdrowia oraz aby nadchodzący rok był rokiem zmian w naszym kraju, żeby od władzy odsunięci zostali w końcu ludzie, których priorytety i działania nie mają nic wspólnego z interesem Polski. Nie przestawajcie czytać między wierszami, oprzyjcie się panującej znieczulicy.